Pewnie powtórzę się po raz setny, ale jestem ogromną fanką naturalnych kosmetyków. Nie znaczy to, że ograniczam się tylko do produktów eco, chociaż jeśli chodzi o nawilżacze mogłabym używać tylko tych trzech produktów ze zdjęcia powyżej i Tołpy, którą mogliście oglądać we wpisie o pudełku Joy Box.
Może nie zrobiłyby na mnie aż takiego wrażenia, gdyby ich nietypowa konsystencja. Z całej trójki moim ulubionym produktem jest borówkowy mus do ciała. Nie miałam wcześniej, żadnego kosmetyku w takiej formie, przez co wzbudził moje ogromne zainteresowanie. Jest bardzo wydajny. Nakładamy odrobinę na dłonie i rozpuszczamy, a powstały olejek nakładamy na skórę. Jak się możecie domyślić wspaniale pachnie - intensywnie i długo. Czy działa wygładzająco, jak zapewnia producent, mogłabym polemizować. Nie zauważyłam różnicy, chociaż faktycznie dobrze nawilża.
Równie fajny okazał się naturalny balsam z masłem shea i olejem arganowym. Konsystencją przypomina nieco olej kokosowy, który trzeba rozpuścić w dłoniach i wetrzeć w skórę. I tym właśnie mnie ujął. Pewnie gdyby był to zwykły balsam nie zwróciłby aż tak mojej uwagi, w tym jednak wypadku zasługuje na uznanie, bo użytkowanie to prawdziwa przyjemność.
Najbardziej uniwersalnym produktem jednak okazał się olejek arganowy. Używam go zarówno do twarzy, ciała, jak i do olejowania włosów. W każdym przypadku okazał się dobry i jednocześnie wydajny. Tak jak w przypadku musu nie zauważyłam aby działał wygładzająco, ale trzeba mu przyznać, że odpowiednio nawilża.
Zarówno mus, balsam jak i olejek są marki Nacomi i pochodzą ze sklepu Alledrogeria. Możecie je nabyć już od 10 zł. Kwota bardzo porównywalna do zwykłych produktów drogeryjnych, dlatego myślę, że tym bardziej warto spróbować. Kosmetyki mają w stu procentach naturalne składy i co równie ważne, nie są testowane na zwierzętach.
Do włosów używam nie tylko olejku arganowego, ale również odżywki bez spłukiwania Primrose Triangle-Go, która ma ułatwiać rozczesywanie. Niestety, mnie nie pomaga. I jeszcze zapach, którego nie mogę znieść. Kolejnego opakowania na pewno nie kupię, bo zupełnie mijałoby się to z celem.
W przypadku żelu Born to Bio, też nie będę bezkrytyczna. Zapach okazuje się niezbyt przyjemny. Więc jeśli liczycie na jakieś urocze nuty zapachowe, to nie będzie to dobry wybór. Z drugiej jednak strony jest to w stu procentach naturalny zapach. Brak w nim również, sylikonów, parabenów, glikolu, czy sztucznych barwników. Co więcej jest wegański i nie testowany na zwierzętach, czego nie można powiedzieć o wszystkich kosmetykach dostępnych na półkach.
I mój ulubieniec (niestety tylko próbka) czyli mocno skoncentrowany tonik o zapachu cytrusów. Świetnie nadaje się do skóry tłustej i mieszanej, czyli takiej jak moja. Nie zawiera wody, ściąga rozszerzone pory, jest naturalny i organiczny. Warto również wspomnieć, że buteleczka jest odpowiednia do recyklingu.
W tym przypadku wszystkie produkty pochodzą ze sklepu Biobeauty i cenowo również są zbliżone do kosmetyków drogeryjnych. A co więcej znajdziecie tam nie tylko eco produkty do pielęgnacji skóry czy włosów, ale również kolorówkę. Sama jestem jej bardzo ciekawa, więc kto wie, może następna w mojej kolekcji będzie wegańska szminka?
6 komentarze
miłego testowania :)
OdpowiedzUsuńPorcelainDesire
ja dopiero odkrywam kosmetyki naturalne, przy okazji zapraszam na recenzję peelingu be organic ;)
OdpowiedzUsuńnigdy o nich nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie do tego musu borówkowego!
OdpowiedzUsuńDla mnie zapachy kosmetyków są bardzo ważne :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnimi czasy również oddaję się naturalnym kosmetykom. Moja skóra je uwielbia, zwłaszcza twarz! :-)
OdpowiedzUsuń