Tak jak ostatnio wspominałam skróciłam włosy. Wiem, że różnica jest niewielka, może dla Was nawet niezauważalna, ale wierzcie mi na słowo, kilka centymetrów poszło pod nożyczki.
Mam nadzieję, że to ostatni śnieg jakim Was przytłaczam! Zachomikowałam jeszcze jeden zimowy zestaw poza tym dzisiejszym, ale myślę, że macie już dość zasp, grubych kurtek i pomponów. Ja odkąd poczułam powiew wiosny powietrzu - też!
Nie chcę dziś pisać o nadchodzącej wiośnie. Masa fotek na dysku z zamrożonym w powietrzu śniegiem mi na to nie pozwala. Skutecznie sprowadza moje myśli na zupełnie inny tor, tor który muszę sobie samodzielnie wyznaczyć brodząc po kolana w zaspach.
Czytając czy słuchając motywacyjnych wykładów czy wstępów do rozdziałów książek coraz częściej wierze w to co widzę/słyszę. To takie proste! Czemu na te myśl nie wpadłam sama?
Uwielbiam pracować na drożdżach. Choć nie zawsze tak było. Kiedyś myślałam, że to składnik dla odważnych, a mnie pisany jest tylko zakalec przy jego użyciu. Teraz już się nie boję próbować. Z tych prób powstały wspaniałe pączki i nie takie zwyczajne, bo pieczone w piekarniku.