Postanowiłam opuścić mój kokon z koca! Był bardzo stylowy, bardzo zimowy, a jednak tak mało do ludzi. Ukrywałam się w nim przed mrozem, białym puchem i bakteriami mojego kichającego taty. Ale to bardziej męczące niż myślałam, niby relaks, te sprawy, a jednak chciałoby się pohasać wśród zasp i trochę zmarznąć. Chyba pomyliłam w tym roku kolejność!
Porzucenie kokonu było dobrym pomysłem. Zrealizowałam moje marzenie o z(a)marznięciu jak również wybiegałam się za cały tydzień. Mogłabym nawet dostać order z ziemniaka za wytrwałość! Lub dziwne marzenia! Mam ogromną nadzieję, że zastrzyk z koloru uratuje mnie przed katarem, bo jakoś tak mam ochotę na częstsze porzucanie domowych pieleszy.