Kiedy wszyscy pomału zaczynają kompletować jesienną garderobę, a na co drugim blogu w roli głównej występują ciepłe swetry ja rozkręcam się z letnimi zestawami. Wciąż mogę pozwolić sobie na lekką bluzeczkę, a sandały to moje codzienne obuwie, które zależnie od sytuacji zmieniam z niskich na wyższe. Jesienną garderobę kompletuję, albo nawet zaopatrzyłam się we wszystko co wydaje się być niezbędne. Nowa parka jest, kilka swetrów odhaczonych z listy i nawet para dzinsów obecna. A jednak to słomkowy kapelusz króluje na mojej głowie. O smerfnym pomyśle na czapeczki zapożyczonym od Modnej Komody staram się nie pamiętać. W końcu mamy 28 sierpnia - pełnię lata! :)
bluzeczka - sh spódnica - american apparel / sh plecak - iloko buty - laredoute
Cieszę się każdą chwilą słońca, bo tak niewiele go zostało. Wciąż wystawiam twarz w stronę promieni UV, nie ważne jak hula wiatr, nie ważne, że okrzyknięto mnie chorowitkiem sezonu letniego. To wszystko jest nie ważne, najważniejsze jest by cieszyć się chwilą. Bo póki trwa mogę sobie pozwolić by odsłonić nogi, bez wstydu je eksponować, a nawet pochwalić się zdobytą przez miesiące opalenizną! Naciągam na siebie ulubioną spódnicę. Na ramiona zarzucam marynarkę, która zajmuje zaszczytną pozycję pomiędzy innymi, dumnie bujającymi się na wieszakach żakietami w wiecznie zagruzowanej szafie. W takim stroju spędzam dzień, a nawet robię porządki. Przebieram w moich mini, odkopuje nie założone ani razu szorty, składam w kostkę miniaturowe body. Sprzątam i jednocześnie obmyślam zestawy na kolejne słoneczne dni, których mam nadzieję jeszcze wiele w tym roku! ;)
marynarka - vivilli bluzeczka - avaro.pl spódnica - h&m koturny - czas na buty
Piękne wschody i zachody słońca - jestem ich wielką fanką, jeśli jednak mam być szczera na plażę nie trafiłam jeszcze ani razu wcześniej niż o 10, a wieczorami zazwyczaj nie zabieram ze sobą aparatu i tracę okazję by uchwycić ten wyjątkowy moment. Przerywając to błędne koło, wyposażona w cały sprzęt i ukochanego, udało się złapać kilka ujęć słońca no i mnie. Stawiając na prosty zestaw wiedziałam co robię. Nic tak dobrze się nie sprawdza chłodnymi wieczorami jak para wygodnych spodni i płaskie buty. Bije pokłony osobie, która wymyśliła espadryle - komfortowe w użytkowaniu niczym trampki, ale bez sznurówek (to zawsze minuta więcej na inne przyjemności!). Szyja też nie świeci pustką, tym razem goszczę na niej sowy. To nic dziwnego, podobno otworzyłam mini zoo w mojej obecnej szafie, dlatego spacery ze zwierzętami są jak najbardziej wskazane! :) P.S. Kochani biorę udział w konkursie, jeśli spodoba się Wam moja stylizacja to zapraszam do lajkowania i udostępniania
Mój strój ewidentnie nie nadaje się na dzisiejszą pogodę, mam jednak nadzieję, że to właśnie on pomoże mi przywołać na nowo słoneczną aurę. Lubię gdy ciepłe promienie muskają mnie po twarzy. Lubię także ową twarz obserwować jak skąpana rumieńcem przybiera brzoskwiniowy odcień. Nie jest to częste zjawisko, dlatego niech trwa jak najdłużej! Nie wiem czy wy również macie taki problem z opalaniem? Od miesiąca leżę plackiem 1-2h dziennie i dopiero teraz widać jakikolwiek rezultat. Zawzięłam się jednak i nie odpuszczę dopóki słońce świeci na niebie, a zamierzony efekt nie zostanie osiągnięty! W końcu mięta najlepiej współgra z opalenizną..no chyba, że się mylę?;)
spódnica - avaro.pl koszulka - sh naszyjnik - grana sandałki - diverse
Dzisiaj przyszedł czas na lekkie osłodzenie klimatu. Nie dość, że upalnie to i słodko, czy to nie dawka wybuchowa? Mam nadzieję, że udało mi się nie przesłodzić i nie uciekniecie w popłochu. Lato trwa w najlepsze, a więc wszystkie chwyty dozwolone. Łącznie z bąbelkowym naszyjnikiem, który okopuję na specjalne okazje! Doszłam do wniosku, że z moimi vintagowymi szortami stworzą zgrany duet, a co tam! Dorzuciłam jeszcze parę niewysokich koturn, koronkową bluzeczkę i gotowe! Moje koleżanki stwierdziły, że dla nich "się tak ładnie nie ubieram", niech im zatem będzie. Ten ten zestaw dedykuje właśnie im! :)
naszyjnik - grana shop bluzeczka - laredoute szorty - vintage koturny - czas na buty
Tak to już ze mną jest, przeskakuje z jednego stylu do drugiego i tak na prawdę nie potrafię się dokładnie określić. Raz bawię się w zwiewną księżniczkę, chwilę później zrzucam tiulową spódniczkę i jestem "Indianinem". W każdym jednak wydaniu niezależnie czy mam na sobie spodnie czy sukienkę jestem sobą. Wiem w czym czuję się dobrze, wiem w czym gorzej i być może stąd biorą się moje wpadki ubraniowe. Cieszę się, że się pojawiają, bo bycie "idealnym" nie jest dla mnie. Metodą prób i błędów przekopuje tony inspiracji, częściej jednak sama próbuję wykombinować strój dnia na miarę moich oczekiwań. I na ten przykład sukienka w kwiaty - zdecydowanie spełnia moje wymagania. Bo dziś mam ochotę być lekko kobieca, pokreślić talię, włożyć obcasy. Kusić kolorem, a czerń schować na dno szafy. Ale to dzisiaj, jak będzie jutro... to się okaże! :)
Jak tam Wasza przygoda z frędzlami? Czy zdarza Wam się po nie sięgać? Mnie najczęściej towarzyszą latem oraz jesienią. Dziś jednak o letniej propozycji - zwiewnej i dziewczęcej. Jak zauważyliście nie jest to zbyt skomplikowana kombinacja, ale to jeden z tych zestawów gdzie "tak niewiele trzeba". Zwyczajnie, frędzle robią wszystko co najlepsze. Zakrywają co trzeba, są swego rodzaju "biżuterią" zdobiącą całość, jak również świetnie odstraszają komary! Połączenie ażurowej góry ze spodenkami z lekko podwyższonym stanem wydawało mi się oczywiste i całkowicie w moim stylu. Jeśli chodzi o buty padło na sandałki z Elilu. Ciężko mi było zdecydować się na zakup, nie chciałam wydawać pieniędzy na kolejną parę, która być może okaże się porażką (czyt. sandałki z deezee). Podjęłam jednak ryzyko i jestem bardzo zadowolona. Jeśli miałybyście ochotę na podobny model śmiało mogę polecić! :)